Honorata i jej towarzysze
Czarnowłosa, pół-Cyganka, Honorata wracała wraz ze swymi przyjaciółmi z superimprezy. Pośród nocy niósł się echem rozentuzjazmowany i hałaśliwy ich chichot.
Pośrodku kroczył hardo ryżobrody Hipolit. Był on pół Irlandczykiem, pół Polakiem. Ubrany w ultrafioletowy garnitur - ze śnieżnobiałym żabotem przy szyi - przypominał wicehrabiego czy też półarystokratę. Obok posuwał się z wolna Melchior. Wieczorem brał udział w zawodach hippicznych, więc przebrany na łapu-capu, przypominał raczej niby-jeźdźca. Jego żółtawobrązowe włosy pokrywał zszarzały, z rzadka nakrapiany kapelusz, podobny raczej do abażuru. Z tyłu postępowała półprzytomna Honorata, podobna raczej do herod-baby niż do cud-dziewczyny. Jej minispódniczka upstrzona była w esy-floresy. Swą potężną postacią górowała nad resztą towarzyszy. Czasem unosiła ku górze swe niby-rzęsy i głośno wzdychała, marząc o podróży z ekskrólem do Kalwarii - Lanckorony.
Fiu, fiu, rozbrzmiewał conocny śpiew kszyków, które półsiedząc tuż przy soczystozielonych liściach rzewieni, rozpoczęły swój koncert.
(autor nieznany)